„Wierni Polsce” szturmują Urząd Miasta Poznania

Wokół Pomnika Wdzięczności robi się coraz bardziej gorąco. 17 czerwca w południe odbył się kolejny protest „Wiernych Polsce”. Znów nie obyło się bez obraźliwych określeń pod adresem prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Tym razem jednak urzędnicy nie pozostali dłużni. W konsekwencji zwolennicy odbudowy monumentu… wdarli się do wnętrza Urzędu Miasta Poznania.

Początkowo protest zorganizowany przez Poznański Związek Patriotyczny „Wierni Polsce” do złudzenia przypominał ten, który miał miejsce dwa tygodnie temu. Znów plac Kolegiacki, znów kilkadziesiąt starszych osób i znów transparent z symboliką nazistowską oraz hasłem „Jaśkowiak podtrzymuje decyzje niemieckiego okupanta”. Wprawdzie żądania „Wiernych Polsce” były inne, bo tym razem dowodzona przez Bogdana Freytaga, przewodniczącego związku, grupa pikietujących mówiła o postawieniu figury Chrystusa na placu Mickiewicza nie tymczasowo, a na stałe, ale pomijając to, scenariusz protestu wyglądał tak samo, jak scenariusz protestu z 3 czerwca. Zaczęło się nawet od tej samej modlitwy do św. Michała Archanioła i przemówienia Freytaga. Równie agresywnego jak ostatnim razem.

– Jeden z dziennikarzy pytał mnie o ten symbol gapy nazistowskiej razem z Platformą (chodzi o logo Platformy Obywatelskiej – red.). A czym się różni platforma od nich oprócz zabijania ludzi? Zabijają ludziom umysły – mówił Freytag, odnosząc się do transparentu z symboliką nazistowską, którego rozwieszenie nad drzwiami Urzędu Miasta Poznania podczas poprzedniego protestu odbiło się głośnym echem wśród poznaniaków. I dodawał: – Tak samo jak tamci zniszczyli Polskę, ci też zniszczyli Polskę. Wtedy nie było Polski na mapie, a teraz jest. Tylko że nic do nas nie należy, także wielkiej różnicy nie ma, dlatego to może być nowy symbol Platformy Obywatelskiej!

Freytag porównał też „lewactwo” do sodomii i wspomniał o „zarazie modernizmu”. Po nim przemawiał Maciej Andrzejak, zastępca przewodniczącego „Wiernych Polsce”. Andrzejak ostro atakował prezydenta Jaśkowiaka. Mówił, że powinien on podać się do dymisji i podważał jego poznańskie korzenie.

Prawdziwa burza rozpoczęła się jednak, gdy delegacja „Wiernych Polsce”, w tym Freytag i Andrzejak, udała się do gabinetu prezydenta, by złożyć tam kolejny list otwarty w sprawie Pomnika Wdzięczności. Przed drzwiami do gabinetu czekała straż miejska. Jej funkcjonariusze oznajmili delegatom, że nie mogą wejść do gabinetu prezydenta razem. – Wpuszczamy tylko pojedynczo – zakomunikował jeden z nich. – Pojedynczo to pan może wejść do mięsnego – ripostował Andrzejak.

Na zewnątrz został Bogdan Freytag. Ale bez niego delegaci bynajmniej nie zamierzali składać swojego listu otwartego. Błyskawicznie wywiązała się ostra dyskusja pomiędzy funkcjonariuszami straży miejskiej, delegacją „Wiernych Polsce” i dziennikarzami, który stanęli w jej obronie.

– Pan Jaśkowiak zachowuje się gorzej niż lewacy, którzy rządzili wcześniej – komentował zajście Freytag. Jeszcze nie było w historii takiej sytuacji, by do urzędu miasta nie można było wejść. Jeszcze trochę i będą nam kazali składać pisma u woźnego. To jest buta władzy. Proponuję jeszcze ustawić nas pod ścianą i rozstrzelać.

Przewodniczący „Wiernych Polsce” zachowywał spokój, ale mimo to funkcjonariusze straży miejskiej nadal nie chcieli wpuścić go do gabinetu prezydenta. Wieść o tym dotarła do protestujących. Ci postanowili, że wezmą sprawy w swoje ręce. Po chwili ich transparenty i biało czerwone flagi znalazły się wewnątrz Urzędu Miasta Poznania. Również pod gabinetem prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Szturm „Wiernych Polsce” odniósł zamierzony efekt. W końcu Bogdan Freytag został wpuszczony do środka i złożył w sekretariacie prezydenta Jacka Jaśkowiaka list otwarty.

Na odpowiedź władz miasta będzie trzeba poczekać. Ich poprzedni list spotkał się z odpowiedzią, ale „Wierni Polsce” nie ukrywają, że nawet w najmniejszym stopniu nie spełnia ona ich oczekiwań. Podobnie jak pomysł ze zorganizowaniem referendum w sprawie Pomnika Wdzięczności. Konflikt związany z odbudowaniem monumentu póki co wydaje się daleki od rozwiązania.

A co na to wszystko prezydent Jacek Jaśkowiak?

– Wiem, że była dziś taka demonstracja – mówił w rozmowie z dziennikarzami. – Uczestniczyłem w tym czasie udział w otwarciu mistrzostw świata niepełnosprawnych sportowców. Kiedy wyjeżdżałem, ludzie już się gromadzili. Jeden pan tłumaczył mi, że pójdę do piekła. Takie są prawa demokracji. A miejscem do składania pism jest biuro podawcze.