Zatrucie Głównej: do rzeki dostała się piana gaśnicza

Zanieczyszczenia, które w miniony weekend dostały się do rzeki Głównej w Poznaniu, najprawdopodobniej pochodziły z zakładu Wyborowej – poinformowała “Gazeta Wyborcza”. Nie ma to jednak nic wspólnego z zatruciem Warty, do jakiego doszło przed dwoma tygodniami.

O zanieczyszczeniu Głównej mieszkańcy Poznania zaalarmowali w niedzielę, 8 listopada. Sprawą niezwłocznie zajęły się służby. Rzeczywiście – na rzece dało się zauważyć gęstą pianę. Nie było jednak wiadomo, skąd i w jaki sposób dostała się do Głównej. Nie było też wiadomo, czy to ta sama substancja, która dwa tygodnie wcześniej spowodowała katastrofę ekologiczną w Warcie. Aż do teraz.

Jak dowiedziała się “Gazeta Wyborcza”, mocno pieniąca się substancja zauważona na Głównej najprawdopodobniej pochodziła z zakładu Wyborowej znajdującego się przy ul. Janikowskiej w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki. Była to standardowa piana gaśnicza.

Wiceprezes Wyborowej, Andrzej Szumowski, na łamach “Wyborczej” potwierdził, że w nocy z sobotę na niedzielę w zakładzie samoczynnie zadziałał system gaśniczy. Nie wykluczył również, że część substancji, które tworzyły pianę, mogły dostać się do systemu odwodnienia. Dlaczego system przeciwpożarowy się uruchomił, nie wiadomo. Szumowski wyjaśnia, że do żadnego pożaru nie doszło. Jednocześnie podkreśla, że produkcja spirytusu wymaga najlepszych systemów przeciwpożarowych, a te stosowanie w zakładzie przy Janikowskiej mają wszystkie odpowiednie certyfikaty.

Wiceszef Wyborowej zapewnia, że z zatruciem Warty sprzed dwóch tygodni, jego firma nie ma nic wspólnego. Kto zatruł Wartę, wciąż nie wiadomo. Sprawę bada Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, swoje postępowanie prowadzi również policja pod nadzorem prokuratury. Jeśli odpowiedzialnych za zatrucie Warty uda się wskazać, kara w tym przypadku może być bardzo dotkliwa. Za wspomniane przestępstwo przeciw środowisku w przypadku nieumyślnego działania grozi do 5 lat więzienia, natomiast w przypadku działania umyślnego – nawet 8 lat.