Radni dyskutowali nad budżetem. Co dalej?

Na sesji Rady Miasta Poznania odbyło się pierwsze czytanie budżetu Poznania na 2016 rok. Wygląda na to, że prezydent Jaśkowiak nie będzie miał problemów z jego uchwaleniem, choć już widać, że dyskusja będzie ostra, bo rajcy już zdążyli się pokłócić.

Budżet zawsze jest tematem gorącym – w końcu są to nie tylko wielkie pieniądze, ale też określenie pewnych kierunków, w których będzie się rozwijało nasze miasto. W propozycji przyszłorocznego budżetu zapisano dochody w wysokości 2,9 mld zł i wydatki w wysokości 3,13 mld zł.

Przyszłoroczny budżet będzie pierwszym, który w pełni zostanie przygotowany przez Jacka Jaśkowiaka – poprzedni przygotował jeszcze Ryszard Grobelny, czyli poprzedni prezydent Poznania. Jaśkowiak jeszcze w swojej kampanii wyborczej zapowiadał przeniesienie pewnych akcentów, np. z polityki prosamochodowej na taką, która promuje ruch rowerowy i komunikację zbiorową. Poprawie miała też ulec opieka żłobkowa – i właśnie ona rozgrzała radnych najbardziej po pierwszym czytaniu budżetu.

W budżecie bowiem zapisano zwiększone środki na dopłaty do żłobków niepublicznych, co było jednym z postulatów nie tylko Jaśkowiaka, ale też radnych SLD (obecnie Zjednoczonej Lewicy). Taki zapis nie spodobał się radnej Joannie Frankiewicz z Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego, czyli klubu byłego prezydenta Poznania. Zwracała uwagę, że pełne wsparcie w opiece otrzymają rodzice, którzy zdecydują się posłać dzieci do żłobków, natomiast żadnej pomocy nie dostaną ci, którzy zostaną z dziećmi w domach (czyli – jak wyliczała radna – 80 proc. rodziców). Radną wsparł Tomasz Kayser (także PRO), który zaznaczał, że chodzi o danie wyboru rodzicom.
– Dobrze, że te środki są, ale nam chodzi o danie wyboru rodzicom, aby to oni decydowali, czy wybrać opiekę żłobkową, czy korzystać z innej opcji – mówił Kayser.

– A jakiż wybór mieli do tej pory rodzice? – ripostował z kolei Tomasz Lewandowski, przewodniczący klubu ZL. – Już wiele lat temu Poznań i inne miasta, zdecydowały się na sfinansowanie nie opiekunek, ale na budowę i finansowanie przedszkoli. Jeżeli uważacie państwo, że pomoc żłobkowa jest czymś złym, to proszę zachować konsekwencję wobec systemu przedszkolnego – zwracał się Lewandowski do członków ugrupowania byłego prezydenta Poznania.

Lewandowski zresztą miał jeszcze kilka innych uwag do radnych PRO i Grobelnego. Prezentował wykresy z których wynikało, że to właśnie za byłego prezydenta Poznaniowi ubyło zamożnych mieszkańców, a dochody z PIT trafiające do budżetu miasta zmalały (choć rosną, co wynika jedynie z ogólnego wzrostu dochodów poznaniaków przez ostatnich kilkanaście lat). Jego zdaniem zwiększone środki na opiekę żłobkową mają być jednym z elementów przyciągających nowych mieszkańców do Poznania.

– Poznań, jeżeli nie wygra batalii o młodych ludzi, to zbankrutuje – podkreślał Lewandowski, a Beata Urbańska (także ZL) dorzuciła kolejny „kamyczek” do krytyki polityki prowadzonej przez Ryszarda Grobelnego: – Polityka żłobkowa była przez wiele lat polityką zapomnianą. W Poznaniu mamy najwyższe opłaty za żłobki miejskie. Opłaty są ustalane na kwartał, w niektórych miastach są raz na rok, a w innych są od 2012 roku niezmienne! Taka była dotychczasowa polityka żłobkowa Poznania! Mamy najmniej miejsc, ale opłaty najwyższe i zmieniane kwartalnie! Chcemy tak naprawdę mieć takie standardy, jakie są w innych miastach!

Praktycznie żadna inna sprawa budżetowa nie wywołała takiej dyskusji podczas pierwszego czytania przyszłorocznego budżetu. Tomasz Lewandowski chwalił prezydenta za otwartość i rozmowy z innymi klubami jeszcze przed ogłoszeniem projektu, co – jego zdaniem – jest zmianą jakościową w porównaniu do Ryszarda Grobelnego (który często traktował radnych, jak twierdzili, niemal na równi z powietrzem). Artur Różański z PiS krytykował prezydenta za ogólny brak wizji i inwestycji, jednocześnie deklarując pomoc przy tworzeniu dobrego dla Poznania budżetu (i pozostanie w opozycji). Lider opozycji zaproponował nawet swoisty kontrakt: realizacja postulatów PiS w zamian za pomoc przy zdobywaniu środków finansowych na poziomie centralnym, czyli pochodzących bezpośrednio z budżetu państwa. Tomasz Lipiński z PO zaznaczył z kolei, że budżet „na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem nieźle”, doceniając nadwyżkę operacyjną wyższą niż w tegorocznym budżecie, a także rozwój terenów zielonych, bazy oświatowej, infrastruktury rowerowej oraz zapewnienie wkładu własnego w inwestycje z dofinansowaniem unijnym. Z kolei Antoni Szczuciński z ZL ostrzegał przed niebezpieczeństwami wynikającymi z zadłużania się miasta.

Budżet omówił też Jacek Jaśkowiak. Podkreślał, że jego celem jest poprawa komfortu życia mieszkańców Poznania, co ma się przełożyć na przyciąganie nowych mieszkańców i większe dochody z podatków. Dlatego właśnie brak jest wielkich inwestycji, a akcenty są położone na sprawy społeczne i komunikację zbiorową.
– Dla mnie inwestycja jest czymś, co relatywnie zwiększa dochody w przyszłości – przekonywał Jaśkowiak podając przykład stadionu miejskiego, który jest drogi, a dochodów dla miasta nie generuje (nie licząc 600 tys. zł rocznie z czynszu, co jest kwotą niewielką w skali budżetu). – Nie ma takich projektów, jak stadion, ale mamy tramwaj na Naramowice. Musimy poprawić sytuację komunikacyjną mieszkańców, musimy korzystać z doświadczeń innych miast w Europie, które zrozumiały, że tylko przez poprawę transportu zbiorowego można poprawić komunikację.

Teraz budżetem zajmą się radni w poszczególnych komisjach rady miasta. Ostateczne głosowanie nad budżetem odbędzie się w grudniu.