Agresja u psa wynikiem zachowania właścicieli?

Sprawa pogryzienia sześcioletniego chłopca przez psa, od kilku dni wzbudza wiele emocji w mediach. Chłopiec w ciężkim stanie przebywa w szpitalu. Weterynarz twierdzi, że atak psa mógł wynikać z jego zamknięcia w kojcu i małej ilości kontaktu z ludźmi.

Mały Oliwier został zaatakowany po tym, jak pies przegryzł siatkę i przedostał się poza wyznaczoy dla niego teren. Weterynarz Dorota Sumińska, w rozmowie z TVN24 zaznacza, że to właśnie zamknięcie mogło być przyczyną takiej reakcji zwierzęcia.

“Każdy pies, który byłby w domu, a nie boksie, w takiej sytuacji zacząłby się bawić z dzieckiem, a nie je gryźć. (…)

Każdy pies za ogrodzeniem nakręca się i broni swojego terenu, jest agresywny w stosunku do tych po drugiej stronie”

Dorota Sumińska, weterynarz

Weterynarz podkreśla także, że pies musi mieć bezpośredni kontakt z różnymi ludźmi, a nie poznawać człowieka przez kratę czy ogrodzenie. Oswojenie jest w tym przypadku kluczowe.

Policja ustala okoliczności zdarzenia, ale Dorota Sumińska zapytana o możliwą prowokację ze strony dziecka, która mogła przyczynić się do agresji psa odpowiada, że dla zwierzęcia “prowokacją” w tej sytuacji mogło być bardzo niewinne zachowanie, takie jak np. głośny krzyk, pisk, odgłosy zabawy czy bieganie, kucanie dziecka.

Sześciolatek z licznymi ranami nadal przebywa w szpitalu, jego stan lekarze określają jako ciężki. Właściciel psa usłyszał zarzut nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi mu kara do roku pozbawienia wolności.