„Śmierdzi murzyńskim smrodem, bo czarnuchy przyszły” – rasistowskie słowa na SORze w szpitalu dziecięcym?

„Śmierdzi murzyńskim smrodem, bo czarnuchy przyszły” – takie słowa miały paść z ust jednej z lekarek na SORze w poznańskim szpitalu dziecięcym przy ul. Krysiewicza. Sprawa została opisana przez świadków i szybko okazało się, że ta sama osoba już w przeszłości wielokrotnie w nieodpowiedni sposób zwracała się do pacjentów.

Sytuacja została opisana na Facebooku przez jedną z mam, które w nocy z 24 na 25 stycznia wraz z dziećmi dotarła na SOR z powodu silnego kaszlu. Pani Liliana wskazała, że pełniąca wówczas dyżur lekarka w bardzo nieuprzejmy sposób zwracała się do pacjentów. Sugerowała wymyślanie chorób i objawów i sprawiała, że pacjenci i ich bliscy czuli się jeszcze gorzej. Przez cały czas miała także mieć pretensje o to, że do szpitala trafiają kolejne dzieci.

Zachowanie miało „udzielić się” także pielęgniarce, która pobiera dziewczynce krew. Dziecko płakało, bo bało się igły.

Jak opisuje dalej matka dwójki dzieci, w czasie, gdy jej rodzina przebywała w szpitalu, na SOR dotarła także czarnoskóra rodzina, która najpierw została wyproszona z budynku i polecono, by poczekała na dworze, a później wprowadzono ją do środka, oddzielając od innych. Pani Liliana przyznała, że myślała, że to procedura związana z zagrożeniem epidemiologicznym, jednak szybko okazało się, że powód jest inny.

Gdy kobieta chciała wejść do gabinetu, by odebrać wyniki, dyżurująca pani doktor miała odmówić wejścia twierdząc, że „wietrzy gabinet, bo śmierdzi murzyńskim smrodem, bo czarnuchy przyszły”. Słowa lekarki zszokowały pozostałych pacjentów.

Obrażanie ludzi innej rasy było czymś okropnym kobieta nie powinna wykonywać zawodu lekarza przy innych obraża pacjentów i ich rodziców. Zwyczajny rasizm i chamstwo leciało z ust tej kobiety” – wskazuje pani Liliana.

Okazało się także, że lekarka błędnie postawiła diagnozę twierdząc, że córka pani Liliany ma alergię. Wezwany później przez rodziców lekarz prywatny diagnozował nawracającą infekcję dróg oddechowych wymagającą antybiotykoterapii.

Sprawę nagłośniła Gazeta Wyborcza, która wskazała, że to nie pierwsza historia, w której wskazana lekarka w nieodpowiedni sposób odnosi się do pacjentów. W przeszłości, nawet kilkanaście lat temu, rodzice skarżyli się na nieprofesjonalne podejście pani doktor.

Poproszony o komentarz w sprawie szpital przyznał, że wpływały skargi na tę lekarkę, była także na jakiś czas odsunięta od dyżuru na SOR i wysłana na zajęcia mające na celu poprawę komunikacji.

W ostatniej sprawie dyrekcja wezwała lekarkę, by ta złożyła ogólne wyjaśnienia. Dopóki jednak nie wpłynie oficjalna skarga, placówka nie będzie odnosić się publicznie do szczegółów i autentyczności zdarzenia. Jednocześnie podkreślono, że szpital zdecydowanie nie akceptuje takich zachowań wobec pacjentów.

Sprawą zajął się także poseł Adam Szłapka, który zwrócił się z wnioskiem do Wielkopolskiej Izby Lekarskiej o interwencję w związku ze zdarzeniem.