Przygotowania do 1 Maja rozpoczynały się z wyprzedzeniem. Całe miasta były dekorowane, a szkoły przygotowywały transparenty. Jak wspomina Książkiewicz-Bartkowiak, obrazy Lenina, Stalina czy portrety partyjnych dygnitarzy były wszechobecne. Jej ojciec, pracownik zakładów Cegielskiego, uczestniczył w pochodach, które stanowiły dla niego i jego córkę wyróżnienie – zawsze szli na czele.
W pochodach otwierających święto zawsze uczestniczyli pracownicy “Ceglorza”, a za nimi szły pozostałe dzielnice Poznania. W sumie kilkanaście tysięcy osób tworzyło niejako miasto w mieście. Dla dzieci, 1 Maja było wielkim świętem, choć dla dorosłych mogło to być odbierane inaczej. Książkiewicz-Bartkowiak wspomina, że jako dziecko nosiła kwiaty, chorągiewki, dostawała watę cukrową czy jojo na gumie. Zawsze też towarzyszyła im dobra pogoda. Jako nastolatka przestała uczestniczyć w pochodach, gdyż nie wiązało się to już z konsekwencjami zawodowymi.