Lech pewnie pokonał FK Sarajewo

Po średnio ciekawym i stojącym na dość niskim poziomie spotkaniu poznańska lokomotywa pokonała swojego pierwszego rywala w tegorocznej edycji europejskich pucharów – zespół FK Sarajewo ze stolicy Bośni i Hercegowiny. Bramki w wygranym gładko meczu zdobyli (po jednej) Hamalainen i Thomalla.

To nie był ciekawy mecz – bo i też taki być nie mógł. Dla Lecha to raczej przypominało formalność: przyjechać, strzelić, wygrać i wrócić do domu. Taki plan mógłby wydawać się zuchwały, jednak… cóż, nie oszukujmy się: mistrz Bośni i Hercegowiny sezonu 2014/15 żadną potęgą nie jest, nawet na tle poznańskiego Kolejorza.

Nic więc dziwnego, że w pierwszej połowie to Lech Poznań dominował, chociaż długo tej dominacji nie mógł przypieczętować golem. Kontrola piłki kończyła się zazwyczaj na bramkarzu gospodarzy, bądź też którymś z obrońców. Niestety, nie oznaczało to spokoju – Kolejorz stracił bowiem dwóch piłkarzy z podstawowego składu, i nawet nie wiadomo, czy bardziej bolesny będzie brak Dawida Kownackiego (zszedł z urazem głowy w 37. minucie) czy też Karola Linettego (zszedł już w 7. minucie gry z urazem mięśnia dwugłowego).

Na szczęście kontuzjowanych graczy miał kto zastąpić, a kilka minut po zejściu Kownasia piłkę strzałem głową w bramce gospodarzy umieścił Hamalinen. Również głową strzelał Denis Thomalla, który w 62. minucie podwyższył na prowadzenie Kolejorza. Na tym strzelanie bramek w Sarajewie się skończyło. Niestety, w drugiej połowie Lech już tak nie dominował, a gospodarze doszli dokilku sytuacji strzeleckich, choć nie zawsze musiał interweniować Burić – piłkarze z Sarajewa strzelali bowiem bardzo niecelnie.

Przed rewanżem w Poznaniu Lech jest w komfortowej sytuacji – dwie bramki zaliczki na wyjeździe powinny ponieść ich (przy wsparciu kibiców i atutu własnego stadionu) pewnie do III rundy eliminacji Champions League. Sen z powiek trenera Macieja Skorży może spędzać jedynie kontuzja Karola Linettego, choć jeszcze nawet nie wiadomo, na ile jest ona poważna…