Sprawa ma swój początek kilkanaście dni temu. To wtedy w lesie koło Skoków, niedaleko Wągrowca znaleziono zwłoki 36-letniego mężczyzny. Wągrowieccy policjanci ustalili jego tożsamość – okazało się, że jest on obywatelem Ukrainy, który pracował w zakładzie produkującym trumny niedaleko Nowego Tomyśla.
Jak ustalono podczas śledztwa, mężczyzna zasłabł podczas pracy w upalny dzień w wyniku czego stracił przytomność. Pozostali pracownicy zawiadomili o sprawie właścicielkę zakładu, jednak ta zabroniła wzywania karetki pogotowia i nakazała wszystkim udać się do domu.
W późniejszym czasie okazało się, że mężczyzna, który zasłabł zniknął z terenu zakładu i nie pojawił się w miejscu zamieszkania. Co więcej, w „dziwnych okolicznościach” zniknął również jeden z Ukrainców, który z nim mieszkał i pracował.
Funkcjonariusze dokładnie badali i analizowali sprawę. Po uzgodnieniu z prokuraturą podjęli decyzję o zatrzymaniu właścicielki firmy. Mieszkanka Poznania trafiła do aresztu, gdzie usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu mężczyźnie, a także nieumyślnego spowodowania śmierci za co grozi jej kara 5 lat pozbawienia wolności.
Jednocześnie policjanci prowadzili również poszukiwania obywatela Ukrainy, który zniknął z pracy i miejsca zamieszkania. Po kilku dniach odnaleźli go w jednym z hosteli w Łomży.
Mężczyzna także usłyszał zarzuty. Zdaniem policji znał okoliczności zdarzenia, jednak mimo to ukrywał się zatajając informacje, czym utrudniał śledztwo w sprawie. Jemu również grozi kara kilkuletniego pozbawienia wolności.