Dworzec PKP: będzie przejście podziemne czy nie?

Większość osób, które zgłosiły swoje poprawki do projektu układu komunikacyjnego wokół Dworca PKP, nie chce tam przejścia podziemnego – tak wynika z zakończonych w piątek konsultacji społecznych w sprawie układu komunikacyjnego wokół dworca PKP. – Chyba bardziej nie da się utrudnić pasażerom dostępu do nowego dworca – komentują sarkastycznie My-Poznaniacy.

Gdy tylko projekt został udostępniony i zaczęły się konsultacje społeczne, natychmiast skrytykowało go stowarzyszenie M-Poznaniacy.
Oto jego główne wady: oddalenie przystanków transportu miejskiego od dworca, konieczność wykonania przez pasażerów nie tylko długiego spaceru (350 metrów), ale też spaceru po różnych poziomach, co dla osób objuczonych bagażem, a takich na dworcu jest zazwyczaj sporo, będzie kłopotliwe i męczące. No i przygotowanie przejść dla pieszych nie tak, żeby im było wygodnie, ale żeby było wygodnie kierowcom.

Po konsultacjach okazało się, że większość osób, którym chciało się przestudiować plany układu komunikacyjnego, jest tego samego zdania, co My-Poznaniacy.

“Obowiązująca Polityka Transportowa uchwalona w 1999 roku stawia sobie za cel “Kształtowanie zachowań komunikacyjnych mieszkańców; oddziaływanie na wybór środka lokomocji, w tym zmniejszenie udziału samochodu osobowego w podróżach; promowanie komunikacji zbiorowej oraz ruchu niezmotoryzowanego: pieszego, rowerowego” – przypominają My-Poznaniacy. I pytają: – “Jak służy zwiększeniu ruchu pieszego, rowerowego i tramwajowego znaczne wydłużanie i pogorszenie warunków dotarcia do kluczowego w Mieście węzła komunikacyjnego?”

Przykładem niechęci poznaniaków do przejść podziemnych i dowodem na to, że jednak się nie sprawdzają, jest przejście podziemne pod ulicą Dworcową.  
“Trwająca 40 lat walka służb porządkowych z pieszymi na ul. Dworcowej przy Kaponierze najlepiej pokazuje, na ile poznaniacy akceptują przejścia podziemne, którymi są uszczęśliwiani, a raczej usuwani samochodom z jezdni” – piszą My-Poznaniacy. – “Owi poznaniacy przez dekady nie chcieli skorzystać z udogodnienia jakim rzekomo jest przejście podziemne i zamiast przechodzić pod ulicą woleli przekraczać ją na powierzchni, mimo groźby mandatu od milicjanta, później policjanta, mimo słupków przegrodzonych łańcuchami, a później mimo trwałych barier, ostatecznie wyjątkowo wysokich”.

My-Poznaniacy zwracają też uwagę na fakt, że zastrzeżenia zgłaszane do tego projektu przez środowiska architektów, inżynierów transportu, urbanistów i organizacje społeczne od momentu prezentacji pierwszej koncepcji w kwietniu 2011 roku praktycznie nie zostały uwzględnione.
“Rewizja tego projektu to konieczność, co pokazuje też doświadczenie ostatnich dwóch miesięcy” – piszą. – “Nieskomunikowany w sensowny sposób z miastem budynek nowego dworca, którym Poznań się chwali, zwyczajnie świeci pustkami. Tymczasem zdecydowana większość pasażerów uznaje skorzystanie z niego za niewygodne i wybiera obsługę w starym budynku.”

Jeśli projekt nie zostanie zmieniony, oznacza to nie tylko powstanie kontrowersyjnego przejścia podziemnego i długie spacery pasażerów z bagażem. Przecież wokół Zintegrowanego centrum Komunikacyjnego powstaną biurowce i budynki mieszkalne, których mieszkańcy także będą chcieli korzystać z miejskiej komunikacji. jeśli jednak będzie ona tak dostępna jak w tym projekcie, to wszyscy będą woleli przyjechac do pracy samochodami. Jak to się ma do Polityki Transportowej miasta, która zakłada zmniejszenie ruchu samochodowego na rzecz komunikacji publicznej, ruchu pieszego i rowerowego?

My-Poznaniacy postulują umieszczenie przystanków na wprost wejścia do nowego budynku dworca ZCK i rezygnację z przejścia podziemnego – co przy okazji pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy – na rzecz normalnego przejścia górą, po pasach. Proponują także poprowadzenie chodnika przy parku Marcinkowskiego wzdłuż Matyi i zachowanie wejscia do parku od ulicy przemysłowej, które według projektu ma być zlikwidowane. To byłyby rozwiązania przyjazne dla pieszych, których w projekcie ewidentnie brak.

“Wewnątrz tego obszaru ruch pieszy jest tamowany zastosowanymi rozwiązaniami przejść dla pieszych” – dowodzą My-Poznaniacy. – “Dobitnie pokazują to łagodne promienie skrętów obliczone na pokonywanie z dużą prędkością, gdy jednocześnie fatalnie kształtuje się bieg ruchu pieszego, wydłużając go niepotrzebnie i utrudniając spacer prostą drogą, co najlepiej widać na skrzyżowaniu Księdza Wujka i przedłużenia Towarowej. ZDM zaproponowane rozwiązania uzasadnia dobrem pieszych, tymczasem jak wykazujemy, planuje się na nie duże nakłady rzekomo dla pieszych, gdy te same efekty osiągnąć można za ułamek kwot przewidywanych do wydania. Dlaczego? Jedynym rzeczywistym uzasadnieniem jest przyspieszanie ruchu samochodów.”

– Bardzo chcemy wierzyć, w zapewnienia władz, kiedy ogłaszają, iż traktują serio społeczność obywatelską Poznania i wyrazem tego jest coraz bardziej rozbudowany system konsultacji społecznych – podsumowuje projekt My-Poznaniacy Lech Mergler, członek stowarzyszenia. – Ale przychodzi nam to trudno, kiedy w trakcie ich trwania odpowiedzialni władz przedstawiciele ogłaszają, iż nic już znacząco się nie da w konsultowanych projektach zmienić, bo jest za późno… Czy merytoryczne rozpoznanie i ocena społecznych uwag i propozycji nie powinna być najpierw, a dopiero potem publiczne wystąpienia władz na ich temat?

Czytaj także:

Projekt ulic wokół dworca PKP – do poprawki?